sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 1

W jednym z mieszkań przy ulicy Błękitnej około północy wybuch pożar.
Pożar wybuchł w jednym z mieszkań budynku wielorodzinnego. Przyczyny nie są jeszcze nam znane, ale postaramy się szybko je znaleźć. Mieszkanie było całe zadymione jak i stało w dużych płomieniach i już się nie nadaje do powtórnego użytku.  Jak nam wiadomo w budynku znajdowały się cztery osoby, w tym dwie osoby ocalałaby...”

Zgniotłem kawałek szarego papieru gazety codziennej przypominając sobie dzień, w którym wyrwałem zaraz po przeczytaniu artykułu. Włożyłem go do wewnętrznej strony swojego munduru. Trzymałem go z niewiadomych przyczyn. Inni w jednostce posiadali zdjęcia swoich dziewczyn, żon, dzieci czy rodziców, a u mnie ten jeden bezwartościowy papierek.
Spojrzałem przez małe okienko samolotu widząc drugi identyczny samolot, którym teraz podróżowałem. Ogarnęło mnie poczucie wolności. Jak to jest być wolnym ? Szybować pośród chmur nie przejmując się, że ktoś cię złapie? Tutaj na górze pewnie nie ma zmartwień jak na dole. Zamknąłem oczy i założyłem słuchawki na uszy. Nic nie mogłem przecież więcej zrobić. Zanurzyłem się w swojej muzyce i swoich myślach. Pogłośniłem ją. Nie słyszałem już ludzi, którzy ciągle narzekali na nie wygodne siedzenia czy o beznadziejnym jedzeniu, które serwowali nam. Znów wszystko pięknie razem współgrało, uzupełniając się wzajemnie dopóki nie usłyszałem głośne pikanie. Domyślałem się co to znaczy. Jesteśmy blisko i za parę sekund będziemy lądować. Powinienem teraz Wziąć swoje dwie czarne torby czekając na sygnał opuszczenia pokładu, ale nie chciałem tego robić. Chciałem jedynie zostać tu na górze bez problemów.
Wychodzą uśmiechnąłem się mimowolnie do samego siebie ciesząc się, że dostałem przepustkę na dwa tygodnie i odwiedzę miejsca, w których już dawno nie byłem.  Na lotnisku stały rodziny wyczekujące na swoich synów, mężów czy dziewczyny na chłopaków. Rozejrzałem się, ale nikt na mnie nie czekał – jak co przyjazd. Widząc szczęście innych, aż zakuło mnie coś w sercu i musiałem jak najszybciej opuścić to miejsce.
Dotarcie do domu nie zajęło mi nawet 10 minut, gdyż taksówkarz jechał na skróty bocznymi uliczkami omijając całe miasto i korki. Plus mieszkałem dość blisko lotniska. Pamiętam jak pierwszy raz spędziłem noc w tym mieszkaniu szalejąc tym, że tak głośno muszą chodzić dzisiejsze samoloty – z czasem jednak się przyzwyczaiłem. Wysiadając z auta kierowca - starszy pan około pięćdziesiątki – życzył mi udanej kolejnej misi i, żebym znowu wrócił cały i żywy do domu. Podziękowałem mu dając zapłatę za przywiezienie i dość duży napiwek.
Wchodząc do swojego pustego mieszkania poczułem kolejny ukucie w sercu. Nikt na mnie nie czeka z powitaniem lub jakoś dobrze przyrządzoną kolacją. Zostawiając swoje bagaże przed przedpokojem, zaglądając w głąb domu stukając o panele swoimi militarami *, rozglądając się po całym pomieszczeniu czy oby na pewno nic się nie zmieniło. Tak jak myślałem zupełnie nic się nie zmieniło każda rzecz spoczywała na swoim wcześniej ustalonym miejscu. Jedynie przybyło dużo kurzu. Wchodząc do kuchni ogarnęło mnie kolejne ukucie. Od razu przed moimi oczami pojawiła się scena jak mama często i gęsto wyganiała mnie z kuchni razem z młodszą siostrą, bo przeszkadzaliśmy jej w gotowaniu. Uwielbiałem jej kuchnię, a jeszcze bardziej brakowało mi tego co było kiedyś i co już nie wróci. Wyciągając szklankę z kredensu i nalewając sobie do niej zimą wodę prosto z kranu i łykając ją zachłannie.
Przekraczając próg salonu rozbrzmiał się po pustym mieszkaniu dźwięk dzwonka. Zaskoczony tym, że ktoś może mnie dziś odwiedzić podeszłe do drzwi frontowych i nawet nie patrząc przez wizier otworzyłem je. Na zewnątrz stał brunet z brązowymi oczami niszy ode mnie o parę centymetrów. Ubrany w czarne spodnie i szarą bluzę gdzie jej kaptur spoczywał na jego głowie.
- Siemanko stary brachu – na samo wejście zaskoczył mnie przytulając po męsku klepiąc mnie po plecach – Czemu nie zadzwoniłeś i nie poinformowałeś mnie, że przyleciałeś wcześniej niż to było przewidziane ?
- Wejdź Jai – wskazałem ręką do środka – Sorry, za mały bałagan, ale dopiero co wróciłem i nie zdążyłem ogarnąć samego siebie – wskazałem na swój mundur
Jai jest moim dobrym kumplem, któremu można zaufać bez wielkiego problemu, że komuś coś wygada. Był moim bratem. Nie prawdziwym, ale bratem, którego szanowałem.
- Jak się dowiedziałeś, że wcześnie wróciłem ?
- Jak już wiesz lubię czasem przychodzić wcześnie, ale nie tak wcześnie jak przyleciałeś, a że jeszcze ludzie w mundurach wojskowych byli na lotnisku pomyślałem, że ty już jesteś w domu, wiec postanowiłem, że przyjadę do ciebie. Oto cała historia. – usiedliśmy w salonie na kanapie.
- Napijesz się czegoś ? – zaproponowałem
- Z wielką chęcią – uśmiechną się
- Jak tam u was ? – zapytałem wychodząc z salonu
- Dobrze tyle się zmieniło przez pół roku ze sobie nie wyobrażasz
- Jai – przyłożyłem rękę do ust – wiadomo już co wynikło ze sprawą tego domu ?
- Nie… wiesz dobrze, że policja postanowiła zawiesić tą sprawę już rok temu
- Wiem, ale jednak… myślałem, że.. nie ważne
Widząc moje minę i to, że jestem przytłoczony chłopak wstał i żywiono powiedział
- Zrobimy tak. Ty idziesz na górę wziąć szybko prysznic, a ja w tym czasie zadzwonię do reszty chłopaków, żebyśmy się spotkali w barze. Już dawno cię widzieliśmy wszyscy, a ty na pewno masz nam dużo do opowiedzenia z resztą jak my wszyscy. To jak ?
Długo zastanawiałem się nad odpowiedzią. Co miałem do stracenia. Siedzenie przed telewizorem z puszką piwa zamknięty w czterech ścianach i rozmyślając o przeszłości? Pod długim karceniu się zgodziłem się.



* to rodzaj butów wojskowych 

______________________________________________
Mam nadzieje, że pierwszy rozdział wam się podobał choć w małym stopniu.
Jeśli przeczytałeś proszę o jakiś mały komentarz wystarczy mi nawet głupie "fajne" To naprawdę mnie zmotywuje :) 
Następny rozdział w sobotę.

3 komentarze:

  1. Na razie niewiele się dzieje, ale akcja na pewno szybko się rozkręci ;)
    Życzę weny i ozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie niewiele się dzieje, ale akcja na pewno szybko się rozkręci ;)
    Życzę weny i ozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. James mi sie wydaje taki spokojny. Opanowany. Mam nadzieje ze pozostanie taki ;)
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń