„W jednym z mieszkań przy ulicy Błękitnej około północy wybuch pożar.
Pożar wybuchł w jednym
z mieszkań budynku wielorodzinnego. Przyczyny nie są jeszcze nam znane, ale
postaramy się szybko je znaleźć. Mieszkanie było całe zadymione jak i stało w
dużych płomieniach i już się nie nadaje do powtórnego użytku. Jak nam wiadomo w budynku znajdowały się
cztery osoby, w tym dwie osoby ocalałaby...”
Zgniotłem kawałek szarego papieru gazety codziennej
przypominając sobie dzień, w którym wyrwałem zaraz po przeczytaniu artykułu.
Włożyłem go do wewnętrznej strony swojego munduru. Trzymałem go z niewiadomych
przyczyn. Inni w jednostce posiadali zdjęcia swoich dziewczyn, żon, dzieci czy
rodziców, a u mnie ten jeden bezwartościowy papierek.
Spojrzałem przez małe okienko samolotu widząc drugi
identyczny samolot, którym teraz podróżowałem. Ogarnęło mnie poczucie wolności.
Jak to jest być wolnym ? Szybować pośród chmur nie przejmując się, że ktoś cię
złapie? Tutaj na górze pewnie nie ma zmartwień jak na dole. Zamknąłem oczy i
założyłem słuchawki na uszy. Nic nie mogłem przecież więcej zrobić. Zanurzyłem
się w swojej muzyce i swoich myślach. Pogłośniłem ją. Nie słyszałem już ludzi,
którzy ciągle narzekali na nie wygodne siedzenia czy o beznadziejnym jedzeniu,
które serwowali nam. Znów wszystko pięknie razem współgrało, uzupełniając się
wzajemnie dopóki nie usłyszałem głośne pikanie. Domyślałem się co to znaczy. Jesteśmy
blisko i za parę sekund będziemy lądować. Powinienem teraz Wziąć swoje dwie
czarne torby czekając na sygnał opuszczenia pokładu, ale nie chciałem tego robić.
Chciałem jedynie zostać tu na górze bez problemów.
Wychodzą uśmiechnąłem się mimowolnie do samego siebie
ciesząc się, że dostałem przepustkę na dwa tygodnie i odwiedzę miejsca, w
których już dawno nie byłem. Na lotnisku
stały rodziny wyczekujące na swoich synów, mężów czy dziewczyny na chłopaków.
Rozejrzałem się, ale nikt na mnie nie czekał – jak co przyjazd. Widząc
szczęście innych, aż zakuło mnie coś w sercu i musiałem jak najszybciej opuścić
to miejsce.
Dotarcie do domu nie zajęło mi nawet 10 minut, gdyż
taksówkarz jechał na skróty bocznymi uliczkami omijając całe miasto i korki. Plus
mieszkałem dość blisko lotniska. Pamiętam jak pierwszy raz spędziłem noc w tym
mieszkaniu szalejąc tym, że tak głośno muszą chodzić dzisiejsze samoloty – z
czasem jednak się przyzwyczaiłem. Wysiadając z auta kierowca - starszy pan
około pięćdziesiątki – życzył mi udanej kolejnej misi i, żebym znowu wrócił
cały i żywy do domu. Podziękowałem mu dając zapłatę za przywiezienie i dość
duży napiwek.
Wchodząc do swojego pustego mieszkania poczułem kolejny
ukucie w sercu. Nikt na mnie nie czeka z powitaniem lub jakoś dobrze
przyrządzoną kolacją. Zostawiając swoje bagaże przed przedpokojem, zaglądając w
głąb domu stukając o panele swoimi militarami *, rozglądając się po całym pomieszczeniu
czy oby na pewno nic się nie zmieniło. Tak jak myślałem zupełnie nic się nie
zmieniło każda rzecz spoczywała na swoim wcześniej ustalonym miejscu. Jedynie
przybyło dużo kurzu. Wchodząc do kuchni ogarnęło mnie kolejne ukucie. Od razu
przed moimi oczami pojawiła się scena jak mama często i gęsto wyganiała mnie z
kuchni razem z młodszą siostrą, bo przeszkadzaliśmy jej w gotowaniu.
Uwielbiałem jej kuchnię, a jeszcze bardziej brakowało mi tego co było kiedyś i
co już nie wróci. Wyciągając szklankę z kredensu i nalewając sobie do niej zimą
wodę prosto z kranu i łykając ją zachłannie.
Przekraczając próg salonu rozbrzmiał się po pustym
mieszkaniu dźwięk dzwonka. Zaskoczony tym, że ktoś może mnie dziś odwiedzić
podeszłe do drzwi frontowych i nawet nie patrząc przez wizier otworzyłem je. Na
zewnątrz stał brunet z brązowymi oczami niszy ode mnie o parę centymetrów.
Ubrany w czarne spodnie i szarą bluzę gdzie jej kaptur spoczywał na jego
głowie.
- Siemanko stary brachu – na samo wejście zaskoczył mnie
przytulając po męsku klepiąc mnie po plecach – Czemu nie zadzwoniłeś i nie
poinformowałeś mnie, że przyleciałeś wcześniej niż to było przewidziane ?
- Wejdź Jai – wskazałem ręką do środka – Sorry, za mały
bałagan, ale dopiero co wróciłem i nie zdążyłem ogarnąć samego siebie –
wskazałem na swój mundur
Jai jest moim dobrym kumplem, któremu można zaufać bez
wielkiego problemu, że komuś coś wygada. Był moim bratem. Nie prawdziwym, ale
bratem, którego szanowałem.
- Jak się dowiedziałeś, że wcześnie wróciłem ?
- Jak już wiesz lubię czasem przychodzić wcześnie, ale nie
tak wcześnie jak przyleciałeś, a że jeszcze ludzie w mundurach wojskowych byli
na lotnisku pomyślałem, że ty już jesteś w domu, wiec postanowiłem, że przyjadę
do ciebie. Oto cała historia. – usiedliśmy w salonie na kanapie.
- Napijesz się czegoś ? – zaproponowałem
- Z wielką chęcią – uśmiechną się
- Jak tam u was ? – zapytałem wychodząc z salonu
- Dobrze tyle się zmieniło przez pół roku ze sobie nie
wyobrażasz
- Jai – przyłożyłem rękę do ust – wiadomo już co wynikło ze
sprawą tego domu ?
- Nie… wiesz dobrze, że policja postanowiła zawiesić tą
sprawę już rok temu
- Wiem, ale jednak… myślałem, że.. nie ważne
Widząc moje minę i to, że jestem przytłoczony chłopak wstał
i żywiono powiedział
- Zrobimy tak. Ty idziesz na górę wziąć szybko prysznic, a
ja w tym czasie zadzwonię do reszty chłopaków, żebyśmy się spotkali w barze.
Już dawno cię widzieliśmy wszyscy, a ty na pewno masz nam dużo do opowiedzenia
z resztą jak my wszyscy. To jak ?
Długo zastanawiałem się nad odpowiedzią. Co miałem do
stracenia. Siedzenie przed telewizorem z puszką piwa zamknięty w czterech
ścianach i rozmyślając o przeszłości? Pod długim karceniu się zgodziłem się.
* to rodzaj butów wojskowych
______________________________________________
Mam nadzieje, że pierwszy rozdział wam się podobał choć w małym stopniu.
Jeśli przeczytałeś proszę o jakiś mały komentarz wystarczy mi nawet głupie "fajne" To naprawdę mnie zmotywuje :)
Następny rozdział w sobotę.
Na razie niewiele się dzieje, ale akcja na pewno szybko się rozkręci ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i ozdrawiam xx
Na razie niewiele się dzieje, ale akcja na pewno szybko się rozkręci ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i ozdrawiam xx
James mi sie wydaje taki spokojny. Opanowany. Mam nadzieje ze pozostanie taki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;***