W samochodzie było czuć ostry zapach wanilii - kobiece
perfumy. Stałem na przedmieściach i wpatrywałem się w jeden praktycznie
opustoszały dom. Dokładnie wiedziałem do kogo on należy. Chciałem podjechać
bliżej mieszkania i tam wejść, ale nie mogłem. Nie w tej chwili. Muszę
poczekać. Pomyślałem.
Po prawej ręce przeszedł mnie zimny dreszcz spowodowany
dotknięciem czegoś zimnego. Spojrzałem się w stronę dziewczyny. Uśmiechnęła się
mimowolnie widząc na mojej twarzy zdenerwowanie oraz smutek. Chciałem zrobić to
samo, ale coś blokowało moje ruchy. Możliwe, że to jej ręka spoczywająca na mojej
działała w taki sposób.
- Czemu nie ruszasz ? Masz zielone. – popatrzyłem się w
stronę sygnalizacji świetnej, a następnie w lusterko patrząc czy oby na pewno
nikogo za nami nie ma. Nie ruszyłem staliśmy nadal w tym samym miejscu co 3
minuty przedtem. – James ?
- Tak ? – popatrzyłem znowu w ten sama budynek, który można
zaliczyć do tych jeszcze z lat siedemdziesiątych
- Jesteś jakiś nie obecny. Co jest ?
- Nic – odparłem krótko – Przepraszam – wrzuciłem bieg, a
auto ruszyło do przodu
Mijając dom ostatni raz spojrzałem na niego powodując
wspomnienia z ubiegłych lat. Nacisnąłem pedał gazu myśląc tym samym, że tak
ucieknę przed tym wszystkim. Zwolniłem dopiero w tedy, kiedy wjechaliśmy w głąb
miasta, również w tedy, gdy zobaczyłem na twarzy Bethani przerażenie spowodowane zbyt szybką
jazdą. Znowu ją przeprosiłem zupełnie nie wiedząc, dlaczego to robiłem.
Włączyłem radio, a gdy tylko usłyszeliśmy pierwsze nuty piosenki, którą
uwielbiałem dziewczyna przełączyła na inną stację. Nic nie powiedziałem, gdy
tylko zobaczyłem na jej twarzy uśmiech. Zbyt bardzo uwielbiałem to, żeby przeze
mnie w tak szybki sposób miał on zniknąć jak się on pojawił.
- Wiec Romeo pięknych dziewczyn – poprawiła się na siedzeniu
– gdzie my tak w ogóle jedziemy ? Wiem, że zaczynam nowe życie, ale nie chce
tego nowego rozdziału zacząć w sposób nie wiedzący
- Mam plan – tym razem zdołałem się na uśmiech w jej stronę
- Znam już twoje plany. One są – zaczęła śmiesznie machać
rękami co u mnie spowodowało jeszcze większy śmiech – Są… jak by to ująć.
Nienormalne
- I mówi to dziewczyna, która zgadza się z tymi planami
- Chce cię tylko lepiej poznać. Chyba to nic złego. – kontem
oka zobaczyłem, że odwróciła się w moją stronę. Chciałem na nią spojrzeć, ale
jadące przede mną samochodu powodowały, że teraz na nich musiałem się skupić. –
Prawda ?
- Prawda – zawtórowałem
Zająłem wolne i zarazem ostatnie miejsce koło czarnego
Jeep’a parkując
bezpiecznie niedaleko miejsca, do którego mieliśmy pójść. Zgasiłem silnik w
samochodzie i wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki. Nie wyczuwałem od Bethani
żadnego spięcia co bardziej mnie przekonało mnie do dziewczyny.
- Poważnie ? Kawiarnia – spojrzała w szyld z napisem
„Kawiarnia u Bethani” – To jakiś pieprzony żart James ? – wyrzuciła ręce w
powietrze w geście podania.
- Nie..- zaśmiałem się głośno – Wiec idziemy Bethani do
Bethani ?
- Mówił ci już ktoś, że jesteś pieprzonym gościem, który ma
naprawdę pieprzone żarty jak on sam ? – zaczęła iść w stronę budynku
- Ał..- dotknąłem się w okolicy serca – zraniłaś moje ego,
nie wspominając już o moim sercu, które cierpi – przepuściłem ją w progu.
W środku było bardzo przytulnie, a żywe kolory powodowały
bardzo ciepłą atmosferę. Wziąłem kartę z brązowego barku otoczony dużą ilością
alkoholu, na który miałem ochotę, ale szybko się skarciłem prowadziłem przecież
samochód. Prześlijmy przez pół Sali i siedliśmy naprzeciw dużego okna od strony
ulicy, która cała była zatłoczona od spieszących się ludzi. Byłem ciekawy,
gdzie im się śpieszy. Życie to tylko chwila, gdzie nie trzeba się spieszyć za
nie wiadomo czym. Niczego przecież nie możemy być pewni. Nie wiemy co będzie ze
tydzień, za miesiąc, za rok. Dlatego trzeba żyć chwilą i cieszyć się nią, a nie
ją przemijać w pośpiechu.
Siedliśmy naprzeciw siebie. Podałem Bethani kartę.
Przeleciałem palcami od góry do dołu szukając odpowiedniego dania. Razem
postawiliśmy na dokładnie to samo jedzenie – frytki z kurczakiem – odpowiednie
danie pomyślałem, kiedy kelnerka odchodziła z zamówieniem. W całkowitej ciszy
błądziliśmy po całej sali wzrokiem ilustrując stan restauracji. Szczególną
uwagę przyciągną stół bilardowy, który spowodował przypływ dawnych czasów.
- Strzel w tą zieloną
po swojej prawej stronie ! – Daniel za bardzo wczuwał się w role doradcy
życiowego w sprawie gry.
Chciał wygrać i zdobyć
swój szmal, zresztą nie tylko on tak myślał dzisiejszej nocy. Dobrze wiedziałem
co robić , i w którą bile trafić, żeby dupek Nash nie zgarną mojej słodkiej wygranej.
Grałem z różnymi typami, może i nawet gangsterami o laski, które się puszczały w
każdym wolnym czasie. Laska
opierająca się o gruby filar zacięcie kibicowała nam obydwu. Dla niej nie było
to kto wygra, dla niej liczyło się tylko jedno. Wygrany zrobi z brunetką to i
owo.
Staranie się
przygotowałem i strzeliłem w zieloną kule, tak jak Daniel wcześniej podpowiadał.
- Pieprzony dupku to
był zły ruch. Wiesz o tym ?
Nie zupełnie zły jedno
takie zagranie, a poprowadzi mnie ku zwycięstwa. Niech wierzy, że może wygrać.
Zresztą często i gęsto przychodziłem i zazwyczaj wygrywałem. Dlatego nosiłem
ksywę niezwyciężony James.
- Pieprz się Nash –
warknąłem dość ostro. Chyba chciałem go zdenerwować.
Na końcu gry Nash po
swojej oczywiście przegranej tak się wciekł, ze na Sali zrobiła się nie
przyjemna sytuacja. Rzuciliśmy kijki i zaczęliśmy się dość mocno szamotać.
Dopiero po kilku minutach przerodziło się w wielką bójkę na pieści. Obydwoje
trafiliśmy do szpitala przy tym ciągnąć za sobą parę osób. Oczywiście mięliśmy przestani
na policji, ale laska była mój.
- James, James ej.. słyszysz mnie – Bethani powrotem z
sprowadziła mnie na ziemie z krainy przeszłości
- Tak ? – odcknołem się orientując się, gdzie dokładnie
teraz jesteśmy
- Właśnie przynieśli nam jedzenie
Szczerze mówiąc nie za bardzo miałem ochotę, żeby coś zjeść,
tak jak zupełnie nie wiedziałem dlaczego tutaj byliśmy. Mogliśmy przecież
pojechać zupełnie w przeciwnym kierunku. W ogóle jakie to miało znaczenie?
- Co jest? Od paru dobrych minut jesteś ciągle nie obecny.
Najpierw na ulicy, a teraz tutaj
- Nie wiem – dodałem krótko by nie drążyć dalej tego tematu,
ale po chwili stwierdziłem zupełnie co innego niż chciałem – Myślałem.
Przeszłość mnie ciągle goni. Nie chce mnie wypuścić ze swoich ohydnych zimnych
szponów mroku – mówiłem lodowato. Przez małą chwile dostrzegłem w jej oczach
strach, ale tak szybko jak się pojawił tak szybko on znikł.
- James – położyła delikatnie swoją prawą rękę na mojej. Jej
gest lekko mnie zaszokował, ale mimo tego nic z tym nie zrobiłem. Dalej
patrzyłem w jej oczy. – Widzę, że nie tylko ja musiałam rozpocząć nowy rozdział
w swojej książce.
- Bethani nie to nie to samo. Zdecydowanie – spierałem się
- Nie James to ty jesteś w błędzie. Twoja podświadomość ci
to mówi, ale jest zupełnie inaczej. Ty mi pomagasz i wiesz co ? – nie
odpowiedziałem wiedziałem, że nie czeka na moją odpowiedz – Też ci pomogę.
Razem przejdziemy przez czarne wrota.
Uśmiechnąłem się mimowolnie. Znamy się dosłownie dwa dni, a
ona powoduje u mnie nie znane mi dotychczas uczucia, które jeszcze nigdy nie
doświadczyłem w swoim życiu.
- Czarne wrota? Bethani chyba coś jest w twoich frytkach
- Skąd ta pewność ? Może to w tym mięsie ? – dostałem od
niej paroma frytkami po twarzy
- Nie ładnie… Przez ciebie kelnerki mają więcej do
sprzątania
- Pfff.. – prychnęła niczym się nie przejmując
___________________________________________________________
Zupełnie nie wiem czy podoba wam się ten rozdział dla mnie jest naprawdę taki sobie i mogłam napisać coś o wiele lepszego a wy co myślicie ?
Z wszystkie błędy przepraszam nie zdążyłam sprawdzić wszystkiego dobrze
Do następnej soboty xx
Dziwny ten nasz Dżejms ;D haha. Podoba mi sie jak piszesz *kciuk w górę* i idk czy wytrzymam do następnej soboty :/
OdpowiedzUsuń